Na jego pokładzie przeprawiliśmy się na drugi brzeg kanału. Trwało to półtorej godziny, ale wcale się nie nudziliśmy. Zjedliśmy resztki prowiantu i podziwialiśmy piękny wschód słońca na morzu.
Nim spostrzegliśmy, dobiliśmy do portu w Dover. Po niecałych dziesięciu minutach jazdy autobusem zobaczyliśmy piękną, prawdziwą Anglię. Barwne po obu stronach, dzięki rabatom kwiatowym, uliczki były ,,strzeżone" przez małe, charakterystyczne dla angielskich miejscowości, domki.
Miały przysadziste bryły, spiczaste dachy, zwykle obrośnięte bluszczem, urocze werandy i były utrzymane w jasnych, pastelowych kolorach. Pod dwóch godzinach podróży dojechaliśmy do centrum Londynu.
Przy samej granicy miasta przywitały nas złowrogie, spiczaste drapacze chmur, wzbijające się wysoko w niebo.
Raz po raz drogę przecinały czerwone, tak dobrze wszystkim znane, autobusy-wizytówka Londynu.
Zaczęliśmy zwiedzać największe miasto Europy. Wieczorem przedstawiono nas rodzinom, których członkowie, w większości przypadków okazali się miłymi i ciepłymi ludźmi. Zjedliśmy kolację w ich domach i poszliśmy spać, by następnego ranka znów zwiedzać Londyn. Tak minął nam cały tydzień, w którym zwiedziliśmy m.in.:
-Salon woskowych figur Madame Tussauds
-Teatr Szekspirowski
-Tower Bridge
-Buckingham Palace
-Windsor Palace
-Dover
-Canterbury
-London Eye
Zwiedzanie zabytków miasta umilała nam przewodniczka, świetnie opisując i opowiadając w skrócie ich historię. Była to na pewno udana wycieczka. Wszyscy uczestnicy spędzili cudowne chwile i miły czas w Londynie, z którego przywieźli cenne, i szczęśliwe wspomnienia.
/Ewa Błasiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz